Rozmowa z Krzysztofem Krzysztofiakiem, prezesem Krakowskiego Parku Technologicznego
- W jakim celu utworzono Krakowski Park Technologiczny?
- Specjalna Strefa Ekonomiczna - Krakowski Park Technologiczny została utworzona z początkiem 1998 r. Była to ostatnia fala tworzenia stref specjalnych w Polsce, pierwsza miała miejsce w 1995 r. - wówczas powstały strefy mielecka i katowicka. Od początku nasza koncepcja była inna niż w przypadku pozostałych stref. Wówczas nie było tak dużego problemu z bezrobociem, jak dziś, a strefy powstawały w regionach dotkniętych strukturalnym bezrobociem: Suwałki, Mielec, także w miejscach, gdzie była potrzeba restrukturyzacji przemysłu, a więc np. w Katowicach czy Wałbrzychu. Kraków miał od początku inny pomysł: zbudować park technologiczny. Wiadomo – jest tu silne środowisko akademickie, uniwersytety, instytuty badawcze. Ludzie związani z uczelniami widzieli, jak to się odbywa na świecie. Przepływ wiedzy z uczelni do przemysłu za pośrednictwem parków technologicznych, inkubatorów - ta idea przyświecała temu przedsięwzięciu. Miasta nie interesowała strefa sama w sobie, tylko park technologiczny jako miejsce, gdzie mógłby się odbywać w przyszłości transfer wiedzy z uczelni wyższych do przemysłu. Potraktowaliśmy strefę specjalną jako swego rodzaju "driver", narzędzie fiskalne. Potrzebne były pieniądze. W skromnych wyliczeniach wychodziło, że bez 10 mln dolarów nie należałoby się za to przedsięwzięcie zabierać. Oczywiście tych pieniędzy nie było, ani w mieście, ani na uczelni i wymyślono, że zrobimy to trochę inaczej. Nadamy parkowi technologicznemu status specjalnej strefy ekonomicznej, a tym samym umożliwimy uzyskiwanie zwolnień podatkowych - przyciągniemy dużych inwestorów i oni będą tą siłą napędową, zwłaszcza inwestorzy zagraniczni. Można powiedzieć, że częściowo tak się stało, dzięki strefie udało się pozyskać zagranicznych inwestorów.
- Park technologiczny to nie to samo co strefa ekonomiczna...
- Byliśmy jedyną strefą specjalną, która była w stanie przyciągać na swój obszar firmy z branży informatycznej. Przepisy polskie dotyczące stref zostały praktycznie napisane dla firm produkcyjnych, a z kolei jednostki badawcze czy centra softwere'owe są klasyfikowane jako firmy usługowe, więc okazywało się nieraz, że przepisy nie były dostosowane dla firm, na których nam zależało. To pokazuje, że sam pomysł nie wystarcza, trzeba jeszcze zmienić prawodawstwo. Od tego czasu zmienialiśmy już 5 czy 6 razy ustawę o specjalnych strefach ekonomicznych i rozporządzenie o krakowskiej SSE. Takie częste zmiany prawodawstwa nie służą rozwojowi gospodarki, bo inwestorzy nie bardzo wiedzą, jaka jest sytuacja dzisiaj, a jaka będzie za kilka lat.
- Jaka jest charakterystyka krakowskiej SSE?
- Krakowskie przedsięwzięcie jest zdecydowanie mniejsze niż duże strefy typu strefa katowicka. Mamy w sumie 122 ha, z czego połowa jeszcze czeka na zagospodarowanie. Ok. 60 ha zostało rozdysponowane, są to tereny już zajęte przez inwestorów lub na których będą się w najbliższym czasie budować, albo te, które są zajęte pod infrastrukturę - to bilans 5 lat działalności strefy. Mamy 4 podstrefy, 3 w Krakowie, jedną w Tarnowie. Dwie krakowskie to podstrefy o charakterze parku technologicznego: w Czyżynach - kampus Politechniki Krakowskiej i Pychowicach - kampus Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie lokują się firmy z branży informatycznej (Motorola, ComArch i inne). Na dzień dzisiejszy wydaliśmy 25 zezwoleń. Mniej więcej połowa z nich to firmy informatyczne, gdzie tworzy się oprogramowanie, a druga połowa to firmy o charakterze produkcyjnym. Przez ten czas 90 proc. zapytań pochodziło od firm przemysłowych. Firmy prowadzące inwestycje typu „greenfield” to przede wszystkim takie, które chcą coś produkować. To dotyczy zarówno zagranicznych, jak i krajowych inwestorów. Zresztą takim firmom najłatwiej odzyskać poniesione nakłady w postaci zwolnień podatkowych. Zasada jest taka, że im więcej się zainwestuje, tym większy zwrot można uzyskać. Większość firm, które chciały przyjść do Krakowa to wcale nie były firmy związane z wysokimi technologiami.
- A plany miasta były inne - chciano przyciągnąć właśnie tych inwestorów, tzw. czysty przemysł.
- Właśnie, przyciągnąć jak najczystszy przemysł, który miałby pomóc w restrukturyzacji przemysłu ciężkiego. To nie znaczy, że nie udało się ściągnąć do Krakowa także firm z branży wysokich technologii, przykładem jest centrum software'owe Motoroli, które działa już Pychowicach. Pracuje tam już 300 osób, a docelowo będzie tam pracowało 500 informatyków. Tworzą i testują oprogramowanie m.in. do telefonów komórkowych. Inna firma, którą udało się nam ściągnąć do Krakowa, wcale nie odczuwała potrzeby ulokowania się w strefie - chodzi o firmę Delphi, która ma 7 fabryk w Polsce. W Krakowie otworzyła centrum badawcze, dziś pracuje tam ponad 300 osób. Znaleźli w Krakowie sprzyjające warunki, jest tu podaż kadry z uczelni wyższych.
- Jaka będzie sytuacja specjalnych stref ekonomicznych po wejściu Polski do Unii?
- Unia napsuła nam trochę szyków, bo zażądała zmiany ustawy i Polska ją zmieniła, dostosowała prawo do wymagań UE. Mówiąc w skrócie mówiąc: pomoc publiczna jest dopuszczalna pod warunkiem, że jest limitowana, nie może być nieograniczona. Kiedyś w strefach było tak, że firma przychodziła i inwestowała 2 mln dolarów i miała pełne zwolnienie podatkowe. Dzisiaj to wygląda tak, że otrzymuje pomoc publiczną w postaci zwolnień podatkowych, ale ta pomoc jest ograniczona do limitu procentowego. Można odebrać do 50 proc. poniesionych nakładów, w Krakowie do 40 proc. Takie są nowe zasady. My wydajemy nowe zezwolenia, inne strefy też wydają, ale to jest pomoc limitowana. Z całą mocą chcę podkreślić, że w Unii jest dopuszczalna pomoc publiczna, są akceptowane strefy specjalne, tylko na trochę innych zasadach. Wchodzimy do Unii z tymi nowymi zasadami. Było sporo zamieszania wokół tego tematu, rok temu w grudniu 2002 przed Kopenhagą zapadały ostatnie ustalenia związane ze strefami i ogólnie rozumianą polityką konkurencji. Był to jeden z ostatnich tematów negocjowanych do końca obok rolnictwa i wysokości funduszy strukturalnych.
- Czy te zmienione warunki nie wpłyną na mniejsze zainteresowanie strefami potencjalnych inwestorów?
- Już wpłynęły. Stare przepisy obowiązywały do końca grudnia 2000 r. Jak się popatrzy na ilość zezwoleń wydanych w latach 1999-2000, to widać niesamowite przyśpieszenie, zwłaszcza jeśli chodzi o sam koniec roku 2000. Wszyscy chcieli się załapać na stare przepisy. Pośpiech okazał się niepotrzebny, Bruksela narzuciła zmiany reguł gry i część inwestorów nie otrzymała przewidywanych korzyści, bo te przepisy, które dziś obowiązują, muszą także obowiązywać wstecz. Część inwestorów niestety straci.
- Mówiło się nawet, że strefy całkowicie znikną, bo są zabronione w Unii Europejskiej.
- Kiedy od 1 stycznia 2001 roku zaczęły obowiązywać nowe przepisy, w mediach zaczęło być głośno, że jest problem ze strefami, że trzeba je będzie zamykać – wtedy rok 2001 okazał się kompletnie stracony, wydano może 10 zezwoleń w całej Polsce. Dopiero 2003 r. jest już zdecydowanie lepszy. Wpływ na to miała też sytuacja światowej gospodarki, kryzys w branży IT i nie tylko do stref, ale w ogóle do Polski zaczęło przychodzić znacznie mniej inwestycji. Do tego dołożyły się zmiany zasad inwestowania w strefach – warto dodać, że w Polsce większość zagranicznych inwestycji typu „greenfield” lokuje się w specjalnych strefach ekonomicznych. Obecnie widać, że zwiększa się zainteresowanie inwestorów krakowską strefą, jest sporo zapytań, oczekujemy, że przełoży się to na inwestycje. Wiążę to z przyśpieszeniem gospodarki. W Krakowie obserwujemy z kolei tendencję odmienną od założeń – pomysł był, jak wspomniałem, żeby zbudować tu “krzemową dolinę”. Jednak rzeczywistość gospodarcza okazała się trochę inna, większość pytań dotyczyła produkcji. Tylko że w Krakowie nie ma dobrych terenów na zakłady produkcyjne, tereny blisko huty im. T. Sendzimira nie są najlepsze, inwestorzy obawiają się zanieczyszczenia powietrza i gleby. Dochodzą jeszcze problemy ze sprzedażą terenów należących do skarbu państwa i prywatyzacji hut. Ale nie jest to nie do zrobienia, przykładem firma RR Donelly, która zainwestowała już 60 mln USD i planuje dalsze inwestycje.
- Jaki kapitał dominuje w krakowskiej SSE?
- W tej chwili dominującym jest kapitał amerykański z dwiema dużymi firmami: Motorola i RR Donelly. Ilościowo jednak ujmując więcej jest polskich firm. W całej strefie pracuje ok. 1000 osób, poniesiono nakłady rzędu 350 mln zł. Natomiast deklaracje firm, które budują lub zamierzają się budować w najbliższej przyszłości, to drugie tyle. Sądzę więc, że za 2-3 lata będzie tu pracować 2000 osób, a poniesione nakłady inwestorów sięgną 700 mln zł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz