Polska branża tekstylna to problemy i sukcesy. Firmy z tradycjami borykają się ze spadkiem po latach nieefektywnej gospodarki PRL w postaci zadłużenia i nadmiernego zatrudnienia. Powstały natomiast przedsiębiorstwa, które stosując dobre zachodnie wzorce zarządzania i technologie produkcji, potrafiły wybić się ponad przeciętność i zyskać dobrą markę. Z kolei wejście na rynki unijne mało kogo ekscytuje – tam konkurencja jest tak zażarta, że mało którą polską firmę będzie stać na włączenie się do gry.
Kondycja polskiego przemysłu odzieżowego jest bardzo zróżnicowana. Są firmy, przeważnie niewielkie, które bardzo dobrze sobie dają radę na rynku krajowym i z powodzeniem eksportują swoje wyroby. W swojej ofercie posiadają one kolekcje dla zamożnych klientów, szyte w krótkich seriach i z dobrych jakościowo materiałów. Na rynku działa też wiele nowych, młodych firm, które produkują odzież dobrej jakości o cenach relatywnie niższych od podobnej jakości odzieży zagranicznej, lecz dopiero wyrabiającymi sobie markę. Należą do nich Vesper czy Reporter, producenci posiadający własne sklepy firmowe.
Problemy
Drugą grupę tworzą firmy z tradycjami, które kiedyś zatrudniały wielu pracowników. Ich zatrudnienie zostało w ostatnim czasie okrojone, a same firmy przeważnie borykają się z problemami, jakie niosą za sobą duże koszty utrzymania i mała elastyczność działania. Do takich firm należy sztandarowy niegdyś polski producent garniturów, Bytom. - W przypadku ZO BYTOM SA główne problemy utrudniające wyjście z dołka to konieczność spłaty starych długów, brak kapitału obrotowego i wysokie koszty wytwarzania związane z wynagradzaniem pracowników w oparciu o anachroniczny układ płacowy, od którego związki zawodowe, mimo wypowiedzenia przez zarząd, nie chcą odstąpić – mówi Zbigniew Wierucki, wiceprezes Zakładów Odzieżowych Bytom. - Jeżeli uda nam się skorzystać z tzw. „ustawy Kołodki” [tzn. częściowego oddłużenia – przyp. MF] i wynegocjujemy nowy układ płacowy, da to podstawę do dalszej restrukturyzacji przedsiębiorstwa.
Z analizy konkurencyjności wyrobów tego przemysłu, przygotowanej na zlecenie kancelarii premiera, wynika, że jest ona niska, co jest konsekwencją wysokich kosztów produkcji oraz cen i parametrów techniczno-użytkowych wyrobów. - Próchnikowi SA nie są obce takie problemy, ale jak dotychczas daje sobie on z nimi radę zarówno dzięki marce, która jest dobrze postrzegana wśród klientów, jak i dosyć dużej wielkości eksportowi przerobowemu - mówi Wiesław Hernes, dyrektor ds. handlowych Próchnik SA
Duża część krajowych producentów, których marka do tej pory nie była przez klientów podważana, ratuje się szyciem na zlecenie zachodnich potentatów. Oczywiście produkcja ta jest anonimowa, a ubrania otrzymują markowe zachodnie metki.
Wysokie koszty produkcji wynikają m.in. z niskiego poziomu technicznego maszyn i urządzeń, niepełnego wykorzystania majątku produkcyjnego, poziomu zarządzania oraz niewłaściwej struktury zatrudnienia – czytamy w raporcie kancelarii premiera. Tylko nieliczne przedsiębiorstwa w przemyśle odzieżowym mają park maszynowy na poziomie technicznym dorównującym wyposażeniu znanych światowych firm. Na średnim światowym poziomie jest około jedna trzecia polskich przedsiębiorstw odzieżowych, jedna czwarta producentów tkanin dekoracyjnych oraz wyrobów skórzanych i obuwia.
Tak samo, jak inne branże, tak i odzieżówka odczuwa skutki trwającego od dwóch lat kryzysu gospodarczego. – Jak ogólnie wiadomo, mniejsze i większe firmy na rynku krajowym przeżywają bardzo ciężki okres, wszędzie brakuje pieniędzy, wydatki związane z zakupami odzieży i środków BHP ograniczono do niezbędnego minimum – mówi Maciej Marciniak z firmy Wega, produkującej odzież roboczą. - Wiele zakładów przestawiło się na zakupy taniej odzieży szytej głównie z importowanych wschodnich materiałów bądź też gotowych tanich produkcji – głównie z Chin. Mogę stwierdzić, iż produkcja odzieży spadła przynajmniej o 10 – 20 proc. Ponadto producenci chcąc wytrwać niejednokrotnie sprzedają po minimalnym zysku dla siebie.
Tradycyjnie już wielu producentów, zwłaszcza spadkobierców dawnej świetności, obecnie na krawędzi upadku, winą za swoje niepowodzenia obarcza lawinowy import taniej odzieży z Dalekiego Wschodu. Tymczasem firmy, które osiągnęły sukces w ostatnich latach nie traktują tego rodzaju konkurencji poważnie. - Z importem z Dalekiego Wschodu mamy do czynienia od kilkunastu już lat i nie widzę ani możliwości, ani potrzeby zmiany tego stanu rzeczy – mówi Wojciech Morawski, prezes firmy bieliźniarskiej Atlantic. – Polscy producenci mają szansę głównie w produkcji gorseciarskiej oraz droższej bielizny w oparciu o materiały europejskie. Taki jest rachunek ekonomiczny.
Od 1998 roku polski przemysł lekki uzyskał bezcłowy i bezkontyngentowy dostęp do rynku UE, a w roku 1999 został w pełni otwarty na konkurencję importu z Unii Europejskiej w ramach utworzonej strefy wolnego handlu towarami przemysłowymi. Zapewnia to polskim eksporterom przewagę nad wieloma konkurentami z innych krajów, których eksport na rynku UE podlega licznym ograniczeniom ilościowym i wysokim cłom. Przewaga ta będzie się jednak zmniejszać w miarę postępującej liberalizacji w ramach WTO.
- Należy podkreślić, że zaledwie około 20 proc. polskiego eksportu do UE to eksport bezpośredni, natomiast około 80 proc. to tzw. obrót uszlachetniający – mówi Włodzimierz Więźlak z Katedry Odzieżownictwa Politechniki Łódzkiej.
Sukcesy
Mimo niewątpliwych trudności, jakie przeżywa polski przemysł odzieżowy od początku lat 90., istnieją firmy, które nie tylko zbudowały swoją markę od podstaw, ale potrafiły zainteresować swoją ofertą kontrahentów zagranicznych. Jedną z nich jest Atlantic, polski lider na rynku bielizny (dzieli pierwszą pozycję z niemieckim Trumphem). Na czym opiera się powodzenie tej firmy? - Kreujemy swoją markę, proponujemy nowoczesne, modne i oryginalne wzornictwo, dopracowujemy kroje pod względem maksymalnej wygody użytkownika – mówi Wojciech Morawski, prezes Atlantica. - Kolekcję adresujemy do młodszego odbiorcy w wieku 15-35 lat, ale jest ona bardzo popularna również w średniej i starszej grupie wiekowej. Eksportujemy do krajów Europy Wschodniej i Południowej, co stanowi ok. 50 proc. naszych obrotów.
Również w dziedzinie tak mało efektownej, jak odzież robocza, dzięki przemyślanej taktyce można zyskać uznanie i sukces. - Od początku postawiliśmy na jakość produkowanych wyrobów – mówi Maciej Marciniak z firmy Wega. - Stosujemy wysokiej klasy materiały produkcji krajowej, jak i materiały renomowanych firm zachodnich. Od ponad roku posiadamy certyfikat jakości ISO 9002 na produkcję i wyroby. Wiele naszych wyrobów posiada certyfikaty i wymagane atesty. Ofertę kierujemy głównie do zakładów gdzie postawiono na wysoką jakość odzieży, z możliwością wybrania przez klienta dowolnego, wybranego przez siebie wzoru i koloru. Są nimi zakłady energetyczne, zakłady gazownicze, firmy zachodnie itp. Nie zajmujemy się eksportem.
Certyfikaty potwierdzające wysoką jakość otwierają drogę na rynki Unii Europejskiej. To jednak nie wystarczy. W Europie liczą się firmy francuskie i włoskie, za którymi stoi gigantyczny przemysł mody i wzornictwa. W Polsce brakuje i jednego, i drugiego. - Myślę, że szanse ma każdy, kto będzie miał lub ma pomysł i jest w stanie przygotować odpowiednia ofertę, a jednocześnie znajdzie środki na jej przygotowanie i prezentacje oraz dotrze do odbiorców – twierdzi Zbigniew Wierucki z ZO Bytom. - Tylko do tego potrzebny jest również kapitał, a z tym wiemy jak jest. Własnego kapitału brakuje, zaś zaufanie ze strony instytucji finansowych zostało albo zniszczone, albo ich polityka kredytowa nie uwzględnia potrzeb i możliwości tego sektora gospodarki.
Perspektywy
Według Włodzimierza Więźlaka, polski przemysł odzieżowy powinien iść w przyszłości w dwóch kierunkach. Jeden kierunek, to wytwarzanie odzieży o budowie skomplikowanej, na podstawie własnych rozwiązań czy kierunków mody. Taka odzież, wymagająca wysoko wykwalifikowanej siły roboczej, może być w Polsce z powodzeniem produkowana na eksport. Drugi kierunek to produkcja tzw. odzieży inteligentnej. Jest to kierunek nowy, obejmujący m.in.: odzież, w której znajdują się różne instalacje techniczne, odzież specjalnego przeznaczenia, produkowaną w niewielkich seriach, charakteryzującą się wysokimi walorami ochronnymi, wymagającą najczęściej certyfikacji.
Produkcja takiej odzieży wymaga budowy niewielkich zakładów produkcyjnych. Zakłady te muszą współpracować z placówkami badawczymi, co jest oczywiście korzystne dla rozwoju polskiej nauki. Warto wspomnieć, że polscy producenci odnotowują duże sukcesy w sprzedaży kamizelek kuloodpornych (choć trudno je uznać za typową odzież), czy specjalistycznej odzieży dla alpinistów i sportowców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz