Polski sektor mleczarski stoi przed poważnym wyzwaniem. Dostawcy mleka to przede wszystkim indywidualni rolnicy. Nie są oni w stanie zapewnić niezmiennie wysokiej jakości mleka – a tylko produkty z mleka klasy ekstra mogą być sprzedawane na rynkach unijnych. Inna ważna sprawa to konsolidacja w branży.
Przede wszystkim czyste mleko
Problem polskiego mleczarstwa zaczyna się już na najniższym poziomie – produkcji mleka klasy ekstra, a więc o czystości akceptowanej przez normy unijne. Do polskich mleczarni, których jest zdaniem ekspertów zdecydowanie za dużo, bo aż 400, mleko dostarczają tysiące drobnych rolników. Jakość surowca często się waha – wynika to z braku środków na mechanizację i poprawę higieny w niewielkich oborach. Zdaniem prof. Zygmunta Smoleńskiego z Instytutu Ekonomiki i Gospodarki Żywnościowej najlepsze warunki do produkcji mleka klasy ekstra zapewnia w pełni zmechanizowana obora na kilkadziesiąt krów. Powinna być wyposażona w stanowiska udojowe oraz zbiornik do schładzania i magazynowania mleka. Poszczególni rolnicy powinni łączyć się w spółdzielnie, dzięki czemu mogą wspólnie zakupić jeden zbiornik i wszyscy z niego korzystać. Przed wlaniem mleka do zbiornika każdy z producentów musi poddać badaniu laboratoryjnemu próby. Zapewnia to szybkie wykrycie źródła skażenia całej partii.
Duże zakłady mleczarskie na własną rękę dbają o jakość dostarczonego surowca. Przede wszystkim podpisują długoterminową umowę ze stałą grupą odbiorców, która jest pod nieustanną kontrolą ekipy sanitarnej. Mleczarnie kredytują lub nawet fundują zakup sprzętu dla dostawców. Przykładem jest choćby Spomlek: - Od lat pracujemy z naszymi rolnikami nad stworzeniem bazy surowcowej - mówi Szczepan Skomra, prezes SM Spomlek w Radzyniu Podlaskim. - Dziś mamy już 400 gospodarstw z certyfikatem unijnym. Gospodarstwa te niczym nie ustępują gospodarstwom ich kolegów z Unii. 350 gospodarstw wyposażyliśmy w komputery, spółdzielnia wzięła kredyt, zakupiła je hurtem i przekazała w formie bezprocentowego kredytu. Rolnicy Ci korzystają w tej chwili z programu FARMA, niedługo wprowadzimy również program rachunkowość. Każde bowiem gospodarstwo, które będzie chciało otrzymać dopłatę, będzie musiało się rozliczyć. A zaczęło się wszystko bardzo prosto, od wyposażenia naszych pięciu tysięcy dostawców w schładzalniki do mleka
W grupie łatwiej
Według prof. Zygmunta Smoleńskiego, sektor mleczarski czekają w najbliższym czasie dwa wyzwania: modernizacja w celu osiągnięcia standardów unijnych w zakresie technologii przetwórstwa i wymogów sanitarnych oraz konsolidacja niewielkich podmiotów w duże grupy zdolne do konkurencji z międzynarodowymi koncernami - obecnymi również w Polsce. Oba te cele już zaczynają być realizowane, gdyż czas płynie nieubłaganie. Co prawda część mleczarni uzyskała okresy przejściowe na zrealizowanie inwestycji technologicznych, ale bez połączenia się z silniejszymi partnerami nie mają co liczyć na przetrwanie. Proces konsolidacji dał o sobie dać niedawno. Przykładem przyłączenie dwóch spółdzielni (OSM Zambrów i SM Augustów) do grupy Mlekpol. Należy do niej już sześć zakładów przetwórczych i ponad 16 tys. dostawców mleka. Mlekpol z Grajewa jest obecnie największą polską grupą mleczarską - obok Mlekovity z Wysokiego Mazowieckiego. - Chcieliśmy fuzji, żeby wspólnie tworzyć potężny zakład i żeby uciec od zbędnej konkurencji i kosztów – stwierdził Jerzy Segenos, prezes spółdzielni w Augustowie.
Niektóre mleczarnie starają się na własną rękę dostosowywać standardy produkcji do europejskich norm. Nic dziwnego, że w wielu zakładach trwa gorączka zakupów i remontów. Spełnienie norm jest przedsięwzięciem niezwykle kosztownym. Przykładowo OSM w Sanoku do końca roku na modernizację mleczarni wyda 3,6 mln zł. W przyszłym - co najmniej 2 mln zł. - 700 tys. zł będzie kosztowało wdrożenie systemu HACCP, który będzie analizował i kontrolował punkty krytyczne przy produkcji. Dzięki temu mleko będzie przetwarzane i pasteryzowane w odpowiedniej temperaturze. Jeszcze w tym roku dokonamy przeróbek budowlanych. Zbudujemy nowy magazyn opakowań. Zamontujemy 7 nowych urządzeń do schładzania mleka oraz homogenizator, pasteryzator i oddamy do użytku gazową kotłownię. Będziemy zmieniać nalewarki do jogurtów. Łącznie będzie to kosztować blisko 4 mln zł - powiedział Antoni Jaklik, wiceprezes OSM w Sanoku.
A wszystko po to, by po wejściu Polski do UE sprostać morderczej konkurencji i zarabiać duże pieniądze. Bo jest to rynek niezwykle bogaty i polskie firmy chciałyby mieć w nim udział.
Danone pierwszy w rankingu
W rankingu polskich zakładów mleczarskich opublikowanym przez specjalistyczny tygodnik "Boss Rolnictwo", pierwsze miejsce zajął polski oddział międzynarodowego koncernu Danone. Druga jest spółdzielnia mleczarska z Gostynia, trzecia spółdzielnia Mlekopol z Grajewa. Kolejne miejsca w zajęły spółdzielnie mleczarskie: Czarnków, Mlekovita, Łowicz, Bieruń, Spomlek, Krasnystaw, Piątnica i Mława.
W rankingu uwzględniono 50 firm mleczarskich z całego kraju. Zakłady oceniano na podstawie 10 kategorii, m.in. wielkość przychodów ze sprzedaży netto, ich dynamikę, wielkość zysku operacyjnego i rentowność operacyjną oraz przychody na jednego zatrudnionego. W kategorii rentowności Danone prześcignął innych uczestników rankingu trzykrotnie. Jak wynika z analiz Boss, Danone mógł osiągnąć tak dobre rezultaty dzięki niskim kosztom wytwarzania swoich produktów i innym kosztom administracyjno-handlowym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz