czwartek, 3 czerwca 2010

Nowa polska specjalność?

Informatyka to w chwili obecnej jeden z najprężniej rozwijających się działów gospodarki. Mimo trwającej recesji, rynek IT w Polsce nadal wykazuje tendencję wzrostową. Wiele wskazuje na to, że Polska może stać się wkrótce znaczącym dostawcą usług informatycznych i oprogramowania. Być może powstanie u nas druga Dolina Krzemowa.

W dziedzinie komputeryzacji w latach 90. dokonał się w Polsce ogromny postęp, jednak ciągle daleko nam do społeczeństw ery informacyjnej, które kształtują się obecnie w krajach rozwiniętych. Największym odbiorcą informatyki w Polsce są ciągle jeszcze administracja, sektor finansowy oraz małe i średnie przedsiębiorstwa (MSP). To w tych sektorach dokonuje się zakupu i modernizacji sprzętu i oprogramowania, jak również w coraz większym stopniu wykorzystuje Internet. O tym, że w Polsce jest w tej dziedzinie jeszcze wiele do zrobienia świadczą choćby szacunkowe oceny nasycenia rynku informatyką: na 100 pracowników umysłowych przypada zaledwie 18 komputerów osobistych, podczas gdy na Węgrzech 24, a w Czechach 30. Analogiczny wskaźnik dla rozwiniętych państw europejskich waha się w granicach 40-60 komputerów na 100 pracowników umysłowych. Światowymi rekordzistami w tej dziedzinie są oczywiście: Szwecja (105 komputerów), Stany Zjednoczone (82) oraz Australia (80).

IT w okresie recesji

W 2001, pomimo spowolnienia w gospodarce i mało optymistycznych wskaźników ekonomicznych, Polska była nadal drugim co do wielkości rynkiem IT w Europie Środkowej. Jak wynika z danych firmy SAP Polska, ogólne wydatki na IT wzrosły o około 7 proc. Rynek aplikacji biznesowych rozwijał się nadal dobrze, a czynnikami determinującymi ten rozwój były: wzrost wydatków sektora publicznego na IT w związku z akcesją Polski do Unii Europejskiej, prywatyzacja sektora energetycznego i hutnictwa, rozwój sektora bankowego i telekomunikacyjnego oraz wzrastające zapotrzebowanie na IT ze strony sektora MSP.

- Rynek firm IT jest w Polsce wyraźnie spolaryzowany - zauważa Wiesława Jaguścik, prezes 2Si. - Grupa kilku czołowych spółek mocno oderwała się od pozostałych graczy rynkowych. Ich wejście na Giełdę Papierów Wartościowych, w okresie hossy dla firm nowych technologii, pozwoliło pozyskać kapitał. Dobrze zainwestowany, umożliwił skuteczne poszerzenie swojej oferty. Niestety, wiele firm planujących wejście na giełdę musi poczekać na lepszy moment. Nieufność inwestorów do firm rynku HighTech czyni takie plany na dzień dzisiejszy nieuzasadnionymi ekonomicznie.

Jeśli rozważać wielkość rynku pod względem wartości dostarczanych produktów i usług, to można powiedzieć, że w Polsce dominują firmy dostarczające sprzęt. Według ostatniego raportu Teleinfo, za rok 2001 rynek sprzętu stanowił 47,9 proc., usług - 31,5 proc., a oprogramowania - 20,6 proc. Jednak to właśnie usługi stanowią najbardziej dynamicznie rozwijającą się część rynku IT, a pośród nich największą część obejmują usługi integracyjne, serwis i konsultacje. W 2001 roku rynek usług i oprogramowania przekroczył połowę ogólnej wartości rynku IT. Natomiast wśród firm teleinformatycznych o największej dynamice wzrostu obrotów na czołowym miejscu znaleźli się integratorzy aplikacyjni dla telekomunikacji, bankowości i dużych przedsiębiorstw. Choć rynek IT wyhamował, to nadal sprzedaż i wdrożenia zintegrowanych systemów do zarządzania dużymi i średnimi przedsiębiorstwami utrzymują dotychczasową dynamikę, na poziomie 18-19 proc. (wg przewidywań firmy analitycznej IDC). - Z naszych obserwacji rynkowych wynika, że oczekiwanego wyraźnego ożywienia gospodarki wciąż nie ma – mówi Michał Michalski, rzecznik firmy ComputerLand. - Dlatego też dzisiaj klienci spółek IT dokładnie przeliczają każdą złotówkę, zanim podejmą decyzję o jakimkolwiek wydatku. A wydają przede wszystkim na rozwiązania o dużej wartości dodanej, tj. rozwiązania obniżające koszty lub skutecznie zwiększające sprzedaż. W obu przypadkach kluczowym elementem tych projektów było i będzie oprogramowanie. Ta tendencja jest kontynuowana w bieżącym roku.

Obecnie można zaobserwować na rynku zwiększającą się aktywność ze strony światowych potentatów IT, takich jak IBM, Oracle, HP, Accenture czy też KPMG. Zwiększająca się konkurencja i trudna sytuacja gospodarcza wymuszają koncentrację na ciągłej poprawie konkurencyjności firm, stąd stałe poprawki produktów i usług, zgodnie z najnowszymi światowymi trendami technologicznymi oraz normami jakościowymi (ISO 9001, 9002). - Jak więc wygląda rynek? Mamy kilka firm w czołówce tabeli, żyjących w dużej części na kredyt, sporą grupę w środku tabeli walczącą lepiej lub gorzej o przetrwanie i mnóstwo małych firm o słabej, albo bardzo słabej kondycji – uważa Wiesława Jaguścik.

Konkurować z Unią

Rynek rozwiązań biznesowych do zarządzania firmami zdominowany jest przez dostawców zagranicznych - ich udział sięga blisko 75 proc. Ale wiele polskich firm, szczególnie tych dostarczających swe rozwiązania do sektora MSP, zwiększyło w ostatnim roku swoje udziały w rynku. Produkty lokalnych dostawców są zwykle uboższe jeżeli chodzi o funkcjonalność, ale nieco tańsze od aplikacji zagranicznych. - Przy głodzie środków inwestycyjnych w polskich firmach często cena odgrywa decydującą role - twierdzi Renata Szymańska, dyrektor marketingu SAP Polska. - Nie myśli się tu w kategoriach długofalowego rozwoju firmy w kontekście IT.

W przyszłości, bez dużych inwestycji kapitałowych z zewnątrz, rodzime firmy nie będą w stanie dotrzymać tempa dostawcom zagranicznym. Nie będzie ich stać na kosztowne badania i nieustanny rozwój produktów (wg SAP Polska pochłaniają one w dużych firmach nawet kilkanaście procent przychodów).

- Polska nie jest znaczącym producentem oprogramowania, ale w UE również nie ma takich znaczących producentów, z wyjątkiem SAP i kilku innych pomniejszych - przyznaje Wacław Iszkowski, prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. - Poza tym obecnie problem nie lezy w pisaniu standardowego oprogramowania, ale w budowaniu i wdrażaniu złożonych systemów (aplikacji), kiedy to też trzeba znać się na programowaniu oraz na wielu innych rzeczach - strukturze baz danych, projektowaniu procesów przetwarzania, organizacji projektu itp. I tutaj możemy już wiele dobrego zaoferować.

Polskie firmy niedługo zaczną konkurować na wspólnym europejskim rynku. Nastroje w branży są optymistyczne, zwłaszcza w dużych firmach. Jak wylicza Michał Michalski z ComputerLandu, w tej chwili w Polsce w przeliczeniu na jednego mieszkańca przeznacza się na realizację projektów informatycznych zaledwie 70 euro, tymczasem w Hiszpanii jest to cztery razy więcej, zaś w Niemczech aż dziewięć razy (560 euro). - Stałe kontakty z zagranicą, wymuszone choćby specyfiką technologii i rynku, dla dużych i średnich stwarzają dość łatwy mechanizm integracji z Europą – uważa Wiesława Jaguścik. - Dla małych firm będzie to trudniejsze, choć nie bardzo wierzę w duże zainteresowanie małych firm europejskich, rynkiem małych firm polskich i ewentualną konkurencją.

Wylęgarnia Billów Gatesów

Polscy informatycy należą do najlepszych na świecie, obok specjalistów z Izraela, Indii czy Rosji. To efekt sposobu nauczania, w którym kładzie się nacisk na jej matematyczne podstawy, strukturę logiczną, programowanie i algorytmizację. Mimo to do tej pory nie powstał w Polsce żaden poważny ośrodek informatyczny, który mógłby stanowić zaplecze specjalistów i sprężynę dla rozwoju branży informatycznej, a co za tym idzie – całej gospodarki opartej na najnowocześniejszych technologiach. Tymczasem niepozorna Irlandia, przez lata będąca dostarczycielem wykwalifikowanej kadry informatycznej dla USA, w ciągu kilku lat przemieniła się w jedno z najważniejszych centrów hi-tech w Europie. Zainwestowały tam największe światowe firmy komputerowe. Efekt był błyskawiczny – Irlandia z kraju biednego i zacofanego przeistoczyła się w prawdziwego „tygrysa gospodarczego”.

Przykład Irlandii inspiruje wielu. Od lat rozwija się w Polsce idea powstania odpowiednika amerykańskiej Doliny Krzemowej. Podejmowano próby na Pomorzu i w rejonie małopolskim. Największe szanse powodzenia ma chyba jednak prowadzona od 1997 inicjatywa Autostrady Firm Nowych Technologii, wymyślona i lansowana przez Jerzego Szymurę, prezesa 2Si. Pomysł połączenia czterech województw (małopolskiego, śląskiego, opolskiego i dolnośląskiego) w jeden makroregion europejski, skupiający wokół autostrady A4 firmy hi-tech, zyskał przychylność i poparcie środowisk politycznych, akademickich i biznesowych regionu. We wrześniu odbyło się spotkanie założycielskie Stowarzyszenia Firm Autostrady Nowych Technologii. Wśród jego celów wymienia się: promocję makroregionu jako jednego ze światowych obszarów powstawania produktów nowoczesnych technologii, prowadzenie lobbingu, promocji polskich rozwiązań i polskiej myśli technicznej oraz upowszechnianie wiedzy o nowych rozwiązaniach technicznych w zastosowaniach praktycznych. - Dolina Krzemowa mogłaby w Polsce powstać - przyznaje Renata Szymańska - pod warunkiem przyciągnięcia do nas zagranicznych inwestorów, którzy tworzyliby tutaj ośrodki kompetencyjne, podobnie jak ma to miejsce w Indiach czy Irlandii. Ośrodki te z powodzeniem mogłyby dostarczać komponentów do dużych rozwiązań informatycznych.

Czy Polska stanie się informatyczną potęgą? Szanse z pewnością są, jednak potrzebne jest zwiększenie nakładów na edukację, przyciągnięcie zagranicznych inwestorów i wiara we własne możliwości.

Brak komentarzy: