Szlacheckie tradycje
Miód pitny to napój alkoholowy (zawartość alkoholu od 9 do 18 proc.), powstały w wyniku fermentacji alkoholowej rozcieńczonego wodą lub sokiem miodu pszczelego. Często dodaje się do nich różne przyprawy korzenne lub zioła, które nie tylko dodają smaku, ale również podnoszą walory lecznicze tego napoju. Miodem właśnie, a nie winem, zapijała się (dosłownie i w przenośni) szlachta w Rzeczpospolitej. Bo miód pitny to wino stron o surowszym klimacie i przede wszystkim w tych krajach, jak północne Niemcy, Polska czy kraje nadbałtyckie jego wytwarzanie doprowadzono do perfekcji. Miody pitne często swym "szlachectwem" przewyższały najlepsze wina z Francji czy Włoch - za sprawą długiego, kilkunastoletniego dojrzewania nabierały wyrazu i charakteru. W tamtych czasach miód był uznawany za polski trunek narodowy, a jego sława sięgała dalego poza granice. Bywał często środkiem płatniczym.
Niestety, im dalej od złotej epoki I Rzeczpospolitej, tym mniejsza popularność miodów. Elity odrzuciły tradycję picia miodów kojarząc ją z niepochlebnymi wspomnieniami o wyczynach szlachty. Miód zaczął się kojarzyć z niemodnym kontuszem i podgoloną fryzurą, a tym chciano jak najprędzej zapomnieć. Biedniejsi natomiast woleli alkohol tańszy, za to mocniejszy.
Długie leżakownie
A jak jest dzisiaj? Niewesoło, bo od lat produkcja utrzymuje się na podobnym poziomie, chociaż z kupnem miodów nie ma większego problemu - są dostępne w sklepach z winami i w hipermarketach. - Roczna produkcja miodów pitnych nie przekracza 1 mln litrów - ocenia Elżbieta Pawłowska, dyrektor biura Krajowej Rady Winiarstwa i Miodosytnictwa. - To niewiele, ale trzeba wziąć pod uwagę fakt, że jest to trunek pracochłonny i długo leżakujący.
Rynku właściwie nikt nie kontroluje, więc brak dokładniejszych danych. Poroducentów jest podobno kilkudziesięciu, lecz liczą się właściwie tylko cztery wytwórnie: lubelski Apis, poznański Nektar Polska (dawniej Okręgowa Spółka Pszczelarska w Poznaniu), Sądecki Bartnik (dla którego miody wytwarza spółdzielnia w Nidzicy koło Olsztyna) i firma rodzinna Pasieka. Firmy te eksportują część swojej produkcji, ale nie więcej niż 20 proc. - Miody pitne nie są zbyt popularne, to jest trunek dla specyficznego odbiorcy - uważa Elżbieta Pawłowska. - Będziemy próbowali rozpropagować polski miód pitny w krajach rozszerzonej Unii Europejskiej, bo jest tego wart.
Polubią czy nie polubią?
W produkcji miodów pitnych w Polsce panuje zastój. Od lat nic się nie zmienia, popyt nie wzrasta. Zdaniem producentów sytuacja ta nie ulegnie zmianie w najbliższym czasie. - Producenci miodów pitnych nigdy nie będą mieli tylu pieniędzy na promocję co browary czy winiarze - mówi Maciej Jaros, właściciel wytwórni miodów Pasieka. - Tak naprawdę o modzie na dany alkohol nie decyduje smak konsumenta, tylko wysokość nakładów na reklamę. Miody zawsze były napojem królów i szlachty, a są dziś dla ludzi, którzy piją alkohol dla przyjemności, a nie po to, żeby się upić. - Dzisiaj dobre wina są tańsze niż miody pitne - wtóruje mu Janusz Kasztelewicz, właściciel Sądeckiego Bartnika. - Ale koszty surowców są nie do przeskoczenia i chcąc zachować jakość oraz tradycyjny smak musimy cenę utrzymywać na takim poziomie.
Pewne nadzieje można wiązać z poszerzeniem się rynku zbytu po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Więksi wytwórcy już o tym myślą, uczestnicząc w międzynarodowych targach żywności. - Widzimy tam swoją szansę, zaczynamy się promować na targach żywności w Berlinie i spotykamy się z bardzo dobrym przyjęciem - mówi Marek Gabryjelski, prezes zarządu Nektar Polska. - Ale czy uda się wypromować miód pitny jako polski hit eksportowy - trudno prorokować.
Polska nie jest w skali świata wielkim producentem miodów pitnych. Miody podobne do naszych robią Amerykanie i Kanadyjczycy. Produkują je również w Argentynie, Irlandii, Portugalii. Szansą dla polskich miodosytników jest przemyślany marketing. Tak już postępują małe rodzinne firmy, jak Pasieka Macieja Jarosa. - Miody z mojej firmy jako jedyny tego typu produkt znalazły się na liście żywności ułożonej przez organizację Slow Food. Organizacja ta, założona przez Włochów, propaguje najlepszą żywność wytwarzaną tradycyjnymi metodami. Producenci walczą też o gusta potencjalnych nabywców opakowaniem - powinno być oryginalne i przywodzące na myśl wielowiekową tradycję wytwarzania.
Marek Gabryjelski, prezes zarządu Nektar Polska: - Produkcja miodów jest na takim, a nie innym poziomie w wyniku konkurencji cenowej innych alkoholi, zwłaszacza win. Najtańsze miody pitne, czwórniaki, kosztują w sklepach kilkanaście złotych, a to jest już bariera dla przeciętnego konsumenta. A miody tańsze nie będą, bo produkcja jest bardzo pracochłonna i kosztowna. Dlatego też nie ma wielu środków na promocję - to nie jest trunek masowy. Kreowanie mody na spożywanie konkretnej marki alkoholu jest bardzo trudne: na przeszkodzie stoją surowe przepisy prawne i ograniczenia finansowe. Jestem jednak pod tym względem optymistą, chociaż to zainteresowanie na pewno nie zwiększy się z dnia na dzień. Na pewno możemy budować renomę naszych miodów na fakcie, że Polska jest renomowanym producentem miodów pitnych. Długo leżakujące miody można porównać z najlepszej klasy winami - to już są trunki z wyższej półki.
Rodzaje miodów pitnych:
- półtorak - 1 objętość miodu rozcieńczono do 1,5 objętości dodatkiem 0,5 objętości wody.
- dwójniak - 1 objętość miodu rozcieńczono do 2 objętości dodatkiem 1 objętości wody.
- trzeciak (trójniak) - 1 objętość miodu rozcieńczono do 3 objętości dodatkiem 2 objętości wody.
- czwartak (czwórniak) - 1 objętość miodu rozcieńczono do 4 objętości dodatkiem 3 objętości wody.
Ceny detaliczne miodów pitnych
- półtorak - 35-55 zł
- dwójniak - 18-25 zł
- trójniak - 9-13 zł
- czwórniak - 7-8 zł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz