Kradzież własności intelektualnej, zwana potocznie piractwem komputerowym i fonograficznym, kwitnie w naszym kraju jak w mało którym w Europie. Spośród krajów Grupy Wyszehradzkiej posiadamy największy rynek nielegalnego oprogramowania i płyt audio. Do standardów Unii Europejskiej jeszcze nam daleko, chociaż według najnowszych danych to w Polsce wskaźnik piractwa się zmniejsza, zaś w Unii - rośnie.
Okres od 1990 do 1994 roku był w Polsce czymś w rodzaju eksplozji pirackiej inicjatywy. Kasety z nagraniami, z których sprzedaży ani jedna złotówka nie trafiała do wykonawców, były wszędzie. Każdy mógł założyć sklep muzyczny, każdy mógł sam produkować kasety – i wszystko było legalne. Dopiero wprowadzenie w życie 4 lutego 1994 r. ustawy o prawie autorskim sprawiło, że od tej pory każdy, kto sprzedawał nielegalne kasety, robił to na własne ryzyko. Ustawa ucywilizowała nieco w naszym kraju obrót produktami własności intelektualnej. Piraci zeszli do podziemia, skąd – jak przystało na piratów – toczą nieustanną walkę z prawem.
Fonogramy na kilogramy
Zaczęło się od muzyki i do dziś podziemie fonograficzne przynosi artystom i wydającym ich twórczość firmom ogromne straty. Nielegalne płyty (które szybko zastąpiły kasety) produkują dziś głównie kraje WNP (zwłaszcza Ukraina), Rosja i Chiny. To stamtąd przyjeżdżają do Polski, gdzie sprzedaje się je z toreb na bazarach i giełdach. Najsłynniejszym punktem dystrybucyjnym tej produkcji jest Stadion X-lecia w Warszawie, na którym – mimo systematycznych „nalotów” policji – zawsze można kupić najświeższe nowości i „przedpremierowe” płyty największych gwiazd. Tym bardziej, że ceny są atrakcyjne: 10-15 zł, podczas gdy w sklepie legalne wydawnictwa kosztują 50-70 zł.
Obecnie Polska należy do grupy państw, w których udział pirackich fonogramów w sprzedaży łącznej przemysłu muzycznego wynosi od 25 do 50 procent, obok Cypru i Słowenii. Większe piractwo (ponad 50 proc.) jest tylko w Bułgarii, Rumunii, Rosji, Ukrainie, krajach bałtyckich i, co ciekawe, w Grecji. Za to skutecznie dławią tę formy kradzieży Czechy i Węgry (10-25 proc.), które znalazły się w grupie o niewielkim udziale piractwa na rynku, obok Chorwacji, Finlandii, Włoch, Hiszpanii i Holandii. Mniejszy niż 10-procentowy wskaźnik zanotowały inne kraje UE oraz, co może zaskakiwać, Słowacja (dane za rok 2000, International Federation of the Phonographic Industry).
Przyczyną, dla których wielu Polaków wybiera nielegalne płyty, jest wciąż wysoka cena tych wydanych zgodnie z prawem. Pomysłem na walkę z kradzieżą własności intelektualnej jest zatem obniżka cen. Płyty polskich wykonawców wydawane przez takie koncerny jak Sony czy Warner (nie mówiąc o małych niezależnych), kształtują się obecnie poniżej 30 zł, co – trzeba przyznać – stanowi już pewną konkurencję dla „oferty” piratów.
Wytwórnie walczą też na inne sposoby, często budzące kontrowersje, zabezpieczając płyty CD przed kopiowaniem. Sposoby są dwa: manipulacja tablicą TOC (Table od Contente), która polega na takim zaprogramowaniu ścieżek, aby „ogłupić” czytnik odtwarzacza CD-R w komputerze, a tym samym uniemożliwić skopiowanie zawartości na domowej „wypalarce”; drugim sposobem jest manipulacja sygnałem dźwiękowym, która powoduje, iż podczas kopiowania dochodzi do zakłóceń sygnału, w rezultacie czego otrzymujemy nagranie bardzo złej jakości, zniekształcone i trzeszczące. Najpopularniejsze systemy zabezpieczeń to Cactus Data Shield, Key2audio, Media Cloq, Musicguard, Safeaudio.
Do pionierów w zastosowaniu zabezpieczeń na płytach należy Sony Music. – Na razie zabezpieczamy tak wszystkie światowe premiery – mówi Artur Cesarczyk z polskiego oddziału Sony – zwłaszcza priorytetowe, wysokonakładowe, jak płyty Celine Dion czy Shakiry. Płyty polskich wykonawców na razie nie są zabezpieczane, gdyż polskie tłocznie nie mają jeszcze takich technologii. – Okazało się jednak, że system Key2audio, wykorzystywany przez tę wytwórnię, jest dziecinie łatwy do obejścia: wystarczy zamalować mazakiem pierwszą ścieżkę krążka i już można go skopiować w domowym pececie, co firmie wytknęli internauci – oburzeni zresztą takim traktowaniem. Sprawa jest bowiem dwuznaczna moralnie: przecież każdy, kto legalnie kupił płytę i zapłacił za nią sporo pieniędzy, ma prawo wykonać kopię na własny użytek, by np. słuchać muzyki w samochodzie, a oryginał chronić przed zniszczeniem.
W Sony twierdzą, że będą konsekwentnie płyty zabezpieczać, choć zapewne nowy system będzie trudniejszy do złamania. Do podobnych działań przymierza się Pomaton EMI i wszystkie wielkie wytwórnie, dla których piractwo oznacza straty idące w miliardy dolarów.
Windows za dychę
Rozwój technologii komputerów osobistych spowodował niezwykły popyt na tego rodzaju sprzęt, który obecnie jest praktycznie niezbędny w każdej firmie. Coraz większe możliwości sprzętu zapewnia coraz to nowsze oprogramowanie (i vice versa). Tysiące różnych programów, coroczne uaktualnienia – to wszystko kosztuje i to spore pieniądze. To dzięki popularnemu systemowi operacyjnemu Windows amerykańska firma Microsoft jest dziś niemal państwem w państwie. Nic dziwnego, że to właśnie Microsoft toczy boje na śmierć i życie z wszelkiej maści piratami.
Według tej firmy kradzież oprogramowania komputerowego polega na: robieniu dodatkowych kopii, nielegalnym instalowaniu w zestawach sprzedawanych legalnie (robią tak małe sklepy, aby przyciągnąć klientów), fałszowaniu, nielegalnym rozpowszechnianiu przez Internet, wypożyczaniu.
Zdaniem Krzysztofa Janiszewskiego z Business Software Alliance (BSA), stowarzyszenia skupiającego największych producentów oprogramowania biznesowego, trwałość piractwa w naszym kraju wynika z mentalności Polaków. – To brak szacunku dla własności i wartości wyniesiony z poprzedniej epoki – twierdzi. – Polacy nigdy nie mieli szacunku np. do swojego państwa. Zupełnie inaczej było w Czechach i na Węgrzech i tak jest tam także w kwestii piractwa. W Czechach jest najniższe w regionie i spadło do pułapu 43 proc.
Tymczasem w Polsce ten wskaźnik wyniósł w 2001 r. 53 proc., o 1 proc. mniej niż rok wcześniej. Co zaskoczyło analityków, w całej Unii Europejskiej piractwo wzrosło z 34 do 37 proc., co daje 2,9 mld euro na 11 mld dolarów strat poniesionych przez producentów na całym świecie w roku ubiegłym. Największymi piratami w Europie są Grecy (64 proc), Hiszpanie (49 proc.) i Francuzi (46 proc.), zaś najmniejszy wskaźnik piractwa odnotowano w Wielkiej Brytanii (25 proc.), Danii (26 proc.) i Finlandii (27 proc.). – Piractwo komputerowe jest ciągle poważnym problemem w gospodarkach krajów zachodnioeuropejskich – stwierdził Beth Scott, wiceprezes BSA na Europę, w najnowszym raporcie stowarzyszenia. – Powoduje zmniejszenie liczby miejsc pracy oraz przychodów do skarbu państwa z podatku VAT oraz innych podatków.
Wg raportu firmy Datamonitor, do roku 2004 skumulowane koszty piractwa komputerowego poniesione przez gospodarki krajów Europy Wschodniej sięgną kwoty ponad 32 mld euro. Jeśli jednak w Polsce mamy wskaźnik piractwa komputerowego na poziomie 53 proc., to co można powiedzieć o takich krajach, jak Wietnam czy Chiny, gdzie ponad 90 proc. sprzedawanych aplikacji pochodzi z nielegalnego źródła...
Krzysztof Janiszewski z polskiego BSA jest mimo wszystko optymistą. Zauważa, że w 1997 r., kiedy BSA rozpoczęło swoją działalność w Polsce, wskaźnik piractwa wynosił ok. 77 proc., więc poprawa jest widoczna gołym okiem. Dużą skuteczność odnosi nieustająca akcja informacyjna kierowana do właścicieli firm i sklepów oraz szkolenia policji. Obecnie, jak zapewniał Jan Hajdukiewicz na łamach „Wprost” (9.06.2002), w komendach wojewódzkich działają zespoły zajmujące się tematem przestępczości komputerowej, które potrafią odpowiednio zadziałać w razie zgłoszenia. Te działania to m.in. sprawdzania czy używane oprogramowanie zostało zainstalowane legalnie, rekwirowanie twardych dysków i niszczenie pirackich kopii.
Jeszcze kilka lat temu wartość płyty audio czy z grą komputerową wielu z nas mierzyło wartością kawałka plastiku, z którego zostały wykonane. Dziś coraz więcej z nas wie już, że na cenę takiego kawałka plastiku składa się praca często całych zespołów ludzi, praca, którą należy szanować i płacić za nią tyle, ile jest warta.
(Informacje na temat zabezpieczeń płyt CD zaczerpnąłem z artykułu „Z nutą bezpieczeństwa”, „PC World Komputer” 4/2002
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz