sobota, 29 maja 2010

Unia nie da nabić w butelkę

Pamiętają państwo efekt działania pewnego szamponu do włosów, zaprezentowany w jednej ze scen „Misia” Stanisława Barei? A pamiętają państwo reakcję sprzedawczyni w kiosku Ruchu, do którego wniesiono poszkodowaną staruszkę? „Ja tu mam mięso!”

Dziś te filmowe sceny śmieszą do łez, chociaż w pamięci wielu z nas tkwią zupełnie podobne, z własnego życia. Mięso sprzedawane spod lady obok proszku do prania, szampony skutecznie usuwające problem posiadania włosów, muchy krążące beztrosko nad mięsem, wreszcie słynne tabliczki: „Po odejściu od kasy reklamacji nie uwzględnia się”. Ten napis był kwintesencją stosunków na linii sprzedawca-kilent i oznaczał: „Bierz i ciesz się, że cokolwiek udało ci się dostać”. No tak, ale czasy się zmieniły, PRL przeminął jak przewlekła grypa, na stałe zagościła u nas gospodarka rynkowa, a wraz z nią inne podejście do klienta. Walka o zbyt wymusiła polepszenie jakości towarów i usług. Niby więc możemy mieć powody do zadowolenia - zwłaszcza gdy porównamy rzeczywistość z filmów Barei z naszą - gdyby nie fakt, że w III RP klient bywa nabijany w butelkę równie często jak dawniej, tyle że w daleko bardziej wyrafinowany sposób. Niechlujność i chamstwo zastąpiły kombinacje w stylu różnego rodzaju „systemów argentyńskich” oraz nieuczciwa reklama i niedotrzymywanie warunków umowy. Czy tak będzie zawsze? Z pewnością tak, chociaż powinno się zmienić na korzyść konsumenta dzięki wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Dostosowując bowiem swoje prawodawstwo do prawa obowiązującego we Wspólnocie, Polska będzie musiała przyjąć także cały dorobek prawny związany z ochroną konsumenta.

W krajach Unii system ochrony konsumentów jest bardzo rozbudowany i szczegółowy. Już w 1975 r. władze EWG wprowadziły w życie pierwszy program na rzecz ochrony i informowania konsumentów. Zagwarantował on wszystkim konsumentom prawo do uzyskiwania od producentów i handlowców rzetelnych informacji o ich ofercie, prawo do ochrony swojego zdrowia i bezpieczeństwa, gwarancji swoich ekonomicznych interesów, reprezentacji na szczeblu lokalnym i krajowym oraz ochrony prawnej. Najbardziej brzemiennym w skutki efektem przyjęcia tej uchwały było powstawanie we wszystkich krajach UE organizacji konsumenckich, czyli działających niezależnie od władz państwowych stowarzyszeń, które zajmują się ochroną praw kupujących. Występują one w konkretnych sprawach między kupującym a sprzedawcą, wpływają na zmiany w przepisach prawnych. Organizacje konsumenckie doprowadziły m.in. do wprowadzenia obowiązku odpowiedzialności producenta za towar oraz uregulowania zasad handlu komiwojażerskiego (np. kupujący towar od akwizytora ma tydzień na zastanowienie się zanim jego umowa kupna nabierze mocy prawnej). Prężne działanie takich organizacji wymusza na producentach większą staranność, a tym samym jest motorem rozwoju gospodarczego.

Traktat z Maastricht (7 lutego 1992) podniósł rangę ochrony konsumentów, obwołując ją jednym ze swoich priorytetów. Przyjęto wówczas ponad 40 dyrektyw „konsumenckich” oraz wiele innych dokumentów (rozporządzeń, rezolucji, rekomendacji). 14 stycznia 1998 r. Komisja Europejska przedstawiła nowy program polityki konsumenckiej na najbliższe 5 lat. Zwiększa on rolę stowarzyszeń konsumenckich. Jednym z celów jest umożliwienie łatwiejszego dostępu do wymiaru sprawiedliwości, również poprzez procedury pozasądowe, które są znacznie efektywniejsze i tańsze. W Unii działa dziś 13 konsumenckich centrów doradczych, które ułatwiają poruszanie się w gąszczu drobiazgowych przepisów. Można w nich np. uzyskać poradę w konkretnej sprawie czy choćby dowiedzieć się, w którym z krajów Wspólnoty wybrany produkt lub usługa są najtańsze.

Polski konsument nie cierpi na razie na nadmiar troski ze strony prawa. Ciągle próbuje się nas oszukać lub pozyskać nasze pieniądze poprzez nie do końca uczciwą reklamę. Trudno jest dochodzić swoich praw w sądach, bo sądy są przeciążone. Uzyskanie odszkodowania od nieuczciwego producenta graniczy z cudem. Jednak przyjęcie przepisów unijnych jest już tylko kwestią czasu. Wkrótce trzeba będzie wprowadzić do polskiego prawa wiele nowych przepisów dotyczących m.in. mylącej reklamy, kredytów konsumenckich, odpowiedzialności za wadliwe wyroby, nieuczciwych warunków umów. Prawodawstwo Unii bardzo szczegółowo reguluje wszelkie dziedziny życia. Możemy się śmiać z przepisów dotyczących kształtu banana czy europejskiego rozmiaru prezerwatywy, ale trudno nie docenić korzyści, jakie odczujemy my – zwykli konsumenci – kiedy unijne prawo otworzy nad nami nieprzemakalny parasol.

Brak komentarzy: