wtorek, 25 maja 2010

Bitwa o zabawki

Kto z nas w dzieciństwie nie miał swojej ulubionej zabawki? Starego misia, odrapanego „resoraka” czy drewnianych klocków. Zabawki często przechodziły z pokolenia na pokolenie. Dziś wpływ mody i wymyślnego marketingu powoduje coraz szybszą „konsumpcję” zabawek. Coraz to nowe wzory i rozwiązania techniczne powodują, że zarówno dzieci – jak i ich rodzice – ulegają wpływom reklamy i kupują coraz więcej nowych zabawek.

Według szacunków, Polacy wydają na zabawki ponad 130 mln dolarów rocznie. Jeśli doliczyć do tego inne wyroby dla dzieci - artykuły niemowlęce, wózki, kosmetyki, odżywki oraz artykuły karnawałowe i pirotechniczne, należałoby tę sumę podwoić. Rynek odbiorców liczy prawie 9 mln konsumentów do lat czternastu. Jednak przyrost naturalny dzieci ciągle maleje, co oczywiście martwi producentów. O ile w roku 1997 wynosił ponad 32 tys., to już w 2000 niewiele ponad 10 tys. Nieznacznie spadła również suma pieniędzy wydawanych na zabawki. Według badań międzynarodowych w roku 1999, polskie dziecko dostawało zabawki średnio za ok. 33 dolary, a w roku 2001 od kilku do 32 dolarów. Jest to światowa średnia statystyczna, która w rzeczywistości znacznie odbiega od polskich realiów

Według danych GUS-u, w pierwszym kwartale 2002 roku wartość importu zabawek wyniosła blisko 195 tys. zł, zaś eksportu ponad 110 tys. zł. Polskie produkty znajdują swoich odbiorców m.in. w krajach Unii Europejskiej i Stanach Zjednoczonych. Niesłabnącym powodzeniem za granicą nadal cieszą się zabawki drewniane, wyroby z plastiku oraz pluszu. Firmy Pallas, Kłosek Design czy Krakpol to liderzy wśród producentów zabawek drewnianych. W sektorze wyrobów z pluszu należy wymienić firmy: Baja, Bartex, Sandy, Ara czy Axiom. Spora grupa producentów dostarcza na rynek klocki i inne zabawki z plastiku. Należą do nich Mochtoys, Hemar, Cobi oraz polsko-niemiecki Wader&Woźniak. Na liście produktów eksportowych znajdują się także lalki. Ich głównymi odbiorcami są Niemcy. Polskie zabawki konstrukcyjne mają sympatyków na rynkach niemieckim, angielskim, francuskim i skandynawskim. Natomiast artykuły karnawałowe wędrują przede wszystkim do Austrii, Anglii, Niemiec i Francji. Ważnym partnerem handlowym dla polskich firm jest Rosja, do której trafiają przede wszystkim zabawki z pluszu, plastiku oraz różnego rodzaju gry.

Potwory są wszędzie

Na rynku artykułów dla dzieci występuje silna presja nowości i sezonowości. Blisko połowa zabawek znajdujących się w obrocie to nowe wzory, skonstruowane i wyprodukowane w ostatnich latach, a ich obecność na rynku również ma krótki żywot ze względu na zmieniającą się modę.

Unifikacja kultury powoduje, że wzory wymyślone w USA czy Japonii błyskawicznie docierają na rynki europejskie, także do Polski. Od lat 90. można zaobserwować działania marketingowe wykorzystujące modę na filmy animowane. Gdy pojawia się nowa produkcja Disneya czy twórców japońskich, towarzyszy im zakrojona na szeroką skalę kampania reklamowa gadżetów i zabawek nawiązujących do filmu. Fenomen Pokemonów jest najbardziej dobitnym przykładem powiązania producentów zabawek z przemysłem filmowym. Film napędza sprzedaż zabawek, a zabawki przyciągają do kin coraz większą dziecięcą widownię – tak oto stworzono marketingowe perperuum mobile. W sklepach na całym świecie możemy kupić figurki Batmana czy Supermana, postacie z filmu „Shrek” czy „Potwory i spółka” oraz całą gamę postaci z japońskich kreskówek.

Postęp technologiczny wkracza również do branży zabawkarskiej. – Coraz modniejsze są zabawki „nafaszerowane” elektroniką, nawet te przeznaczone dla najmłodszych dzieci – zauważa Agata Karpiniak z Berchet Polska, przedstawiciela znanej francuskiej firmy zabawkarskiej. – Dzieci chcą się bawić zabawkami, które w jakiś sposób nawiązują do świata dorosłych; to właśnie dlatego kolekcje ubranek dla naszych lalek są zgodne z obowiązującymi trendami w modzie.

Na tym zjawisku bazuje sporo firm zabawkarskich produkujących „dziecięce” odmiany przedmiotów ze świata dorosłych: imitacje samochodów napędzanych na pedały, działające modele naśladujące sprzęt AGD, atrapy pistoletów czy zestawy naukowe wyposażone w mikroskop lub odczynniki chemiczne. - Na pierwszy plan wśród chłopców wysuwają się gry komputerowe i elektroniczne, na dalszym miejscu plasują się modele samochodów i klocki – ocenia Anna Wakulak z pisma branżowego „Świat Zabawek”. - Dziewczynki chętnie sięgają po lalki, szczególnie funkcyjne i zabawki użyteczne, typu pluszowe torebki, etui na telefon komórkowy, czy inne miękkie przytulanki.

Na drugim biegunie mamy powrót do tradycyjnych wzorów i materiałów. – Pluszaki znowu są bardzo modne – mówi Wiesław Hencz, właściciel firmy Hencz Toys z Łodzi. – Niemcy i Francuzi wracają do tradycyjnych materiałów wysokiej jakości, do tkanin, które zastępują twarde i nieprzyjemne plastiki.

(Nie)bezpieczna zabawa

Zabawka jako produkt przeznaczony dla najmłodszego odbiorcy powinna sprzyjać rozwojowi dzieci i być źródłem przyjemnej i bezpiecznej zabawy. Nie zawsze tak jednak jest, dlatego we września 1999 r. w związku z harmonizacją polskiego prawa z prawodawstwem Unii Europejskiej minister gospodarki wydał zarządzenie (Dz. U. Nr 80 z 8 października 1999 r.) w sprawie wprowadzenia obowiązku stosowania niektórych polskich norm. W wykazie 357 norm do obowiązkowego stosowania znalazły się także te dotyczące bezpieczeństwa zabawek. Producenci zabawek zobowiązani są do stosowania następujących norm: PN-EN 71-1: 1998 - Bezpieczeństwo zabawek. Właściwości mechaniczne i fizyczne; PN-EN 71-2: 1998 - Bezpieczeństwo zabawek. Palność; PN-EN 71-3: 1998 - Bezpieczeństwo zabawek. Migracja określonych pierwiastków; PN-EN 71-4: 1998 - Bezpieczeństwo zabawek. Zestawy do wykonywania doświadczeń chemicznych i podobnych; PN-EN 71-5: 1998 - Bezpieczeństwo zabawek. Zabawki (zestawy chemiczne) nie przeznaczone do wykonywania doświadczeń chemicznych; PN-EN 71-6: 1998 - Bezpieczeństwo zabawek. Znak graficzny ostrzegawczy dotyczący wieku.

Każdy produkt wprowadzany na polski rynek musi posiadać świadectwo PZH, które np. producent unijny musi uzyskać niezależnie od tego, że spełnia normy Unii Europejskiej. Ta sytuacja zmieni się po wstąpieniu Polski do Wspólnoty, kiedy znikną dodatkowe utrudnienia, także dla krajowych producentów, którzy z kolei w przypadku eksportu muszą się starać o unijny znak jakości CE (oznacza on zgodność z normami 88/378/EEC i 93/68/EEC).

Dyrektywa 88/378/EEC określa kilka podstawowych norm prawnych dotyczących bezpieczeństwa zabawek. Według niej zabawką jest dowolny produkt zaprojektowany lub wyraźnie przeznaczony do używania w czasie zabawy przez dzieci do 14 roku życia. Zabawki muszą być odpowiednio oznakowane (symbol CE na zabawkach przeznaczonych dla dzieci do 14. roku życia), zgodność parametrów zabawki z normami (PN-EN 71) musi być potwierdzona badaniami w niezależnym laboratorium, zabawki powinny być bezpieczne pod względem konstrukcji, wytrzymałości mechanicznej i palności, a materiały użyte do ich wytwarzania powinny spełniać określone wymagania pod względem zdrowotnym. Szczególnej kontroli (dyrektywa 98/48/EEC) podlegają zabawki dla dzieci do 3. roku życia przeznaczone do wkładania do ust (gryzaki, zabawki piszczące, grzechotki), głównie na zawartość ftalanów (środki zmiękczające tworzywa PCV) oraz metali ciężkich (zawartych głównie w barwnikach i farbach).

Na co powinni zwracać uwagę rodzice podczas kupowania zabawek dla swoich pociech? Według ekspertów z Instytutu Matki i Dziecka, przede wszystkim na to, czy na etykiecie lub opakowaniu podano dokładne dane producenta, dystrybutora lub importera, czy określono wiek dziecka, dla którego zabawka jest przeznaczona, czy podane są inne uwagi lub ostrzeżenia, czy zamieszczona jest informacja o ateście PZH, IMiDz lub IPCZD. Zabawki importowane powinny posiadać zgodność z normą EN 71 (europejska – oznaczenie CE) lub ASTM – F963 (amerykańska).

Taniocha przyjeżdża z Azji

Na polskim rynku już od kilkunastu lat dostępne są zabawki światowych potentatów, takich jak Lego, Matell (lalki Barbie), czy Simba (m.in. postacie z filmów Disneya). Są to produkty dobrej jakości, co odzwierciedla ich cena. Dużej części klientów nie stać na tak drogie zabawki, toteż sięgają chętnie po sprzedawane w hipermarketach tanie zabawki sprowadzane z Azji, zwłaszcza Chin. Jak przyznaje Wanda Jarczyk-Czekalska, kierownik Ośrodka Certyfikacji Instytutu Matki i Dziecka, wiele z nich to produkty niespełniające polskich i unijnych norm, źle opisane i niebezpieczne dla używających ich dzieci. Producenci azjatyccy często eksportują tanie podróbki markowych zabawek znanych firm. – To jest dość poważny problem dla wielu firm zachodnich – twierdzi Agata Karpiniak z Berchet Polska. – Tacy producenci kopiują gotowe pomysły, nie wydają więc pieniędzy na niezbędne badania i testy, jakie obciążają solidnych producentów. Ich produkt jest więc znacznie tańszy od markowego.

Zjawiskiem ekonomicznie niekorzystnym dla polskich producentów - chociaż zrozumiałym i zgodnym ze światowymi trendami - jest dominacja importu nad eksportem. - Nasi przedsiębiorcy od kilku już lat walczą z zalewem rynku krajowego tanią chińszczyzną, która w zdecydowany sposób wpływa na spadek sprzedaży zabawek – mówi Anna Wakulak. - Druzgocąca dla niektórych firm była także decyzja parlamentu o podniesieniu stawki podatku VAT z 7 na 12 proc., co również obniżyło sprzedaż zabawek.

O azjatyckich zabawkach nie mają dobrego zdania, co zrozumiałe, krajowi producenci. Obawy dotyczą nieuczciwej konkurencji. – Przywozi się je kartonami, których nikt nie kontroluje – twierdzi Wiesław Hencz. – Kiedyś wziąłem do przebadania chińską pluszową zabawkę, okazało się, że są w niej zabronione, niebezpieczne substancje. Polskiemu producentowi za wprowadzenie do sprzedaży takiej zabawki grozi proces sądowy, w Unii Europejskiej zamknięcie zakładu.

Jak wskazują doświadczenia producentów, Polska nie jest obecnie atrakcyjnym rynkiem zbytu na zabawki dla dzieci w różnych grupach wiekowych. Polscy klienci wybierają produkty albo bardzo tanie, albo markowe i dość drogie, zachodnich producentów. Najtrudniej sprzedać ofertę pośrednią, czyli krajową. Jakością często może konkurować z zabawkami największych producentów, jednak brakuje im promocji i renomy.

(Wykorzystano analizę: Anna Wakulak „Rynek zabawek w Polsce”)

Brak komentarzy: